Piotr Malepszak, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury, odpowiedzialny za transport kolejowy, poinformował niedawno o końcu programu przystankowego w Polsce. Możemy już wyciągać z niego wnioski, które w wielu wypadkach nie są zbyt optymistyczne. Przedstawiciele Ministerstwa Infrastruktury przyznają wprost, że przystanki kolejowe były budowane bez patrzenia na potrzeby mieszkańców, a czasami wprost po to, aby lokalni i rządowi politycy mogli przecinać sobie na nich wstęgi.
Program przystankowy okazał się niedopasowany. Ministerstwo Infrastruktury mówi o błędach przy jego wprowadzaniu
Cała sprawa rozbija się o interpelację, jaką złożyli posłowie PiS Michał Moska, Andrzej Adamczyk i Rafał Weber. Portal Rynek Kolejowy informuje, że parlamentarzyści pytali o przyszłość „Rządowego programu budowy lub modernizacji przystanków kolejowych na lata 2021-2025”, czyli w skrócie tzw. programu przystankowego.
Przedstawiciele resortu poinformowali jednak, że kontynuacja tego typu programu, jako bytu całkowicie osobnego nie jest zasadna, a zadania będą wykonywane w ramach Krajowego Programu Kolejowego do 2030 roku. Przedstawiciele Ministerstwa Infrastruktury tak mówili o tzw. programie przystankowym:
Należy podkreślić, że część zadań zaplanowanych i realizowanych w poprzednich latach była przewymiarowana, co było związane z zaprojektowaniem i zbudowaniem obiektów o parametrach użytkowych znacznie przewyższających potrzeby w zakresie rodzaju i liczby prowadzonych przewozów pasażerskich.
Pieniądze były wydawane na przystanki kolejowe bez przeprowadzania dogłębnych analiz
Piotr Malepszak mówi wprost o tym, że wiele przystanków kolejowych powstawało tylko po to, aby samorządowcy i politycy mogli brylować w błysku fleszy i przecinając wstęgi. Pieniądze na tego typu inwestycje był często wydawane bez analizy zapotrzebowania na przystanki wśród lokalnej społeczności. Przedstawiciel resortu wymienił w tym miejscu polską klasykę, czyli perony budowane na stacjach o bardzo słabej ofercie przewozowej lub bez regularnego ruchu pasażerskiego.
Jako przykład wydawania pieniędzy bez dogłębnej analizy, Piotr Malepszak podaje budowanie 200 lub 300-metrowych peronów na stacjach, na których zatrzymują się tylko szynobusy. W rozmowie z portalem Rynek Kolejowy zaznaczył, że 24-metrowy szynobus, zatrzymujący się na 300-metrowym peronie, to ewidentny przykład marnowania środków publicznych.
Dodatkowo budowa wielu peronów wiązała się z utrudnieniami dla pasażerów i pracowników kolei. Nie przeprowadzono także żadnych analiz, które miałyby pokazać wpływ nowych przystanków na przepustowość linii kolejowych.
Przedstawiciel resortu zapewnia, że przystanki będą powstawać tam, gdzie są potrzebne. Resort ma skończyć z budową przystanków kolejowych, na których w dniu otwarcia pojawiali się politycy, a w pozostałe dni w roku hulał na nich tylko wiatr.